19 stycznia 2017

Wolno leżeć wolno

W samej końcówce minionego roku już po raz czterdziesty dziewiąty (siedem razy siedem) w moim życiu przeprowadziłem się. Po ponad sześciu latach spędzonych w Warszawie wyniosłem się ze stolicy i osiadłem na czas jakiś w niewielkim (acz powiatowym) miasteczku na Podkarpaciu. Z jednej strony czas na "Leaving Warsaw" nie mógł być lepszy, bo obudził się smog. Z drugiej jednakże, akurat dziś Sąd Najwyższy dał w zasadzie zielone światełko na picie piwa nad Wisłą, cholibka.

24 sierpnia 2016

Gdzie ta Legia? Dobre pytanie...

Legia dokonała właśnie rzeczy, zdawałoby się, niemożliwej. Pomimo osiągniętego wczoraj historycznego sukcesu, skutecznie unieruchomiła (przynajmniej u mnie) mięśnie twarzy odpowiedzialne za uśmiech.

24 lutego 2016

Nie chcem, ale muszem

Czas jakiś temu postanowiłem sobie, że ten blog będzie zawierał treści lekkie i przyjemne, a notki mają być pisane z dystansem i humorem. Czasami jednak pojawia się temat poważny, nawet przyciężki, którego omijać nie chcę.

12 lutego 2016

Kto język ubóstwia?

W poniedziałek zamach. We wtorek pucz. Środa dniem zagłady. W czwartek umiera demokracja, zaraz za nią w piątek ginie konstytucja. W sobotę ktoś nie ma wolnego, bo demontuje system. Niedziela to oczywiście dzień Sądu Ostatecznego.

23 października 2015

Skuterem pod kino

Zimno nadeszło. Ale takie zimno faktyczne, które nie pozwala bawić się w półśrodki, lecz nakazuje powyciągać z szaf te cieplejsze kurty, szaliki i nawet już rękawiczki. Ja przekonałem się, że jest już faktycznie zimno, gdy zmarzłem w ostatnim czasie jak Kenijczyk na wakacjach w Estonii podczas jazdy skuterem do pracy. A właśnie, kupiłem sobie skuter. To znaczy kupiłem już czas jakiś temu, ale się nie chwaliłem, bo ogólnie dawno niczym się tu na blogu nie dzieliłem. I w sumie formalnie nie skuter, bo zarejestrowany jest pod dumną nazwą "motocykl", ale nie oszukujmy się - mimo że nie pierdzi jak odkurzacz, bo to 125-tka, to dalej wygląda jak podgatunek, czyli bzykacz. Przyzwyczaiłem się już nawet do szyderstwa, że mam fajny, kobiecy pojazd. Ale jak też praktyczny i sympatyczny jest tenże wehikuł! To oszczędność dla kieszeni (spalanie + mogę parkować w dowolnym miejscu za darmo), oszczędność czasu (a czas to pieniądz, więc w portfelu zostaje jeszcze więcej...taa, jasne) i nade wszystko frajda z wywijania pomiędzy lusterkami stojących w korku dwuśladów. Super. A jak już będę dorosły, to kupię sobie prawdziwy motocykl. Jednak nie wielkomiejskie przejażdżki w kasku miały być tematem dzisiejszego wpisu.