18 listopada 2014

Demokracji święto

Odbyły się wybory samorządowe. Znamy już w tej chwili ich rezultat, ale pal sześć, kto ile wygrał, a kto dotkliwie przegrał. Wyniki zostały już rozłożone na wszelkie możliwe czynniki, a pewnie i wciąż są rozkładane, przez Jarosława Nigdy Nie Zakładaj Się z Internautami Kuźniara i inne jemu podobne gadające głowy. I choć chętnie napisałbym coś o mocno ściśniętych ustach żelaznego Leszka i jego uwadze o nieporównywaniu konia do krowy, to nie o tym dziś chciałem. Przy okazji każdych kolejnych wyborów zawsze ciekawią mnie mianowicie trzy rzeczy.

Primo - hasła wyborcze. Szczerze gratuluję wszystkim kandydującym, że wciąż chce im się wymyślać nowe. Ciekawe tylko jak długo? Ile jeszcze można stworzyć świeżych, niewykorzystanych nigdzie nawoływań? Kiedyś w końcu musi dojść do pętli i wszystko zacznie się od nowa. Zresztą oskarżenia o podkradanie haseł to nawet już w tej chwili nic nowego. Raz po raz ktoś pokrzykuje, że "Uczciwość i energia" widniało na jego plakacie wyborczym już w 1998 roku. Ja osobiście uwielbiam właśnie te z truizmami (cudowny efekt prostoty). W tym roku na przykład jeden z kandydatów na prezydenta stolicy reklamował się hasłem "Warszawa to ludzie". Czyż nie arcybanalnie proste? Po co kombinować? Czekam na przyszłoroczne pomysły z niecierpliwością, a nuż zasypią nas bilboardy krzyczące "Wybory to wybory", "Polska to nie krzesło", "Jak zaznaczysz przy mnie X, to mnie wybierzesz".

Secundo - PKW, czyli Państwowa Komisja Wyjaśniająca, która ciągle coś wyjaśnia i wyjaśnić nie może, wbrew wydumanej nazwie. Co wybory jakiś klops, komisja gęsto się tłumaczy i... nic. Niewiele z tego wynika, błędy jak były tak są, a ludzie jak byli zagubieni, tacy pozostają przy każdej elekcji. Osławione serwery, osławieni sędziowie. No właśnie, sędziowie. Od kiedy interesuję się wyborami, w PKW zasiadają te same siwe głowy. Ci panowie na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie mitycznej rady mędrców, ale po dłuższej obserwacji dochodzimy do wniosku, że bliżej im do leśnych dziadków z PZPN-u. Nie załapali się tam, więc musieli poszukać innych ciepłych stołeczków. I znaleźli. Kim oni są? Od kiedy tam siedzą? I ile razy jeszcze przez nich Prezydentem RP nie zostanie Andrzej Olechowski?

Tertio - krajobraz po bitwie. Chyba najbardziej irytujący element wszystkich wyborów. Wypacykowane, wypudrowane twarze w wykrochmalonych koszulach terroryzują nas swoim uśmiechem przez wiele długich miesięcy, a nierzadko i lat. Aż do następnych wyborów. Zeszpecona okolica nagle przestaje być czyimkolwiek zmartwieniem. A to błąd - to samobój. Znam bowiem osobę, która zapisuje sobie, kto nie posprzątał po sobie plakatów i banerów i w następnym głosowaniu omija długopisem spaskudzone nazwisko. Gdybyśmy wszyscy byli tak konsekwentni, może udałoby się zwalczyć tę pstrokaciznę. 

Pewien jegomość z mojego rodzinnego miasta bardzo się postarał, by jego kandydatura zapadła ludziom w pamięć - na jednym z rond ustawił sześć tablic ze swoją podobizną, jedna tuż obok drugiej. Mam nadzieję, że głosujący stawiali przy jego nazwisku po sześć krzyżyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz