19 października 2012

Chleba i... krwi?

Ten wpis powstaje pod wpływem impulsu, jakoś mnie tak momentalnie naszło, żeby skrobnąć na szybko parę zdań. Może na szybko to nie wypada, bo temat jest bez wątpienia poważny, ale trudno - zaraz by mi to, co chcę przekazać, wywietrzało z głowy. Ad rem.

Podobnie zapewne jak większość z Was, zareagowałem zniesmaczeniem i zażenowaniem na wieść o zamieszczaniu przez blogerów i różne portale, z tego co mi wiadomo wyłącznie rosyjskie, zdjęć zrobionych po katastrofie smoleńskiej na których znajdują się rozczłonkowane ciała, zwęglone zwłoki i temu podobne drastyczne obrazy. Nie twierdzę, że zapałałem świętym oburzeniem, ale byłem autentycznie zdegustowany i zdecydowanie krytyczny wobec takiego działania.

Moje rzeczywiste wzburzenie, może na wyrost, może nie, wywołała dopiero pewna dyskusja na Facebooku (swoją drogą kapitalne miejsce na rozbudowane debaty o największym ciężarze gatunkowym, nie ma co), w której jedna z wypowiadających się osób stwierdza, że takie zdjęcia to nic takiego, że takie same robi się przy wypadkach samochodowych i publikowanie czegoś takiego nie jest przecież niczym nienormalnym i że mamy prawo do informacji, a tak w ogóle rodzinom ofiar należy współczuć jedynie kilka miesięcy, no bo przecież nie dwa lata z mocnym okładem, właściwie to ileż można.

Przyglądałem się tym wypowiedziom osoby X (bez nazwisk, bo nie o to chodzi, chcę napiętnować samo podejście) i nie mogłem uwierzyć. Czy to ja oszalałem i żyję w równoległej rzeczywistości, czy też odwieczną ludzką ambicją na zawsze pozostanie przekraczanie kolejnych i kolejnych granic? W głowie mi się nie mieści, że ktoś tak może myśleć i mówić. Możecie mnie w tym momencie nazwać wariatem, piszącym na dodatek pod wpływem emocji, przesadzającym, a ja i tak się z tym nie zgodzę i powiem wyraźnie, że swoje wiem. Wiem, że tak nie należy robić i kropka.

Uporządkujmy to trochę. Nie mylmy prawa do informacji z prawem do sensacji. Hieny publikujące takie zdjęcia żerują na atawistycznym ludzkim pragnieniu krwi. Gawiedź musi się zaspokajać rzezią, mimo że głośno mówi o obrzydzeniu i odwraca głowę, ukradkiem, kątem jednego oka dalej zasysa makabryczne obrazy. Dlatego egzekucje w średniowieczu były jedną z największych rozrywek ludu i dlatego ludzie zbierają się na skrzyżowaniu i wypatrują, co zostało z motocyklisty który wpadł na minibusa. Nie oznacza to jednak, że trola należy karmić. 

Jakie jest uzasadnienie dla publikacji takich zdjęć? Co to wnosi do sfery publicznej, oprócz bólu najbliższych  i poczucia zszargania intymności ofiar? Osoby zainteresowane, takie jak prowadzący śledztwo owszem, mogą i absolutnie powinny zobaczyć takie materiały, to naturalne i jak najbardziej zrozumiałe. Ale co obejrzenie brutalnie mówiąc poszatkowanego prezydenta da postronnemu Kowalskiemu? Argument o prawie do informacji jest dla mnie absurdalny, ale ok, podejmijmy polemikę. Autor słów powołuje się na fakt, że prawo to jest zapewnione w licznych aktach prawnych, takich jak "Konstytucja, karty, traktaty". No pewnie. Tak jak bezapelacyjnie święte jest prawo własności, gwarantowane przez każdy demokratyczny porządek prawny, a jednak i ono może doznawać uszczerbku w pewnych wyjątkowych sytuacjach (wywłaszczenie itd.). Nie łudźmy się, stosowanie prawa (szczególnie najwyższych praw i zasad) to ciągłe ważenie dóbr i reguł, to czynienie zadość zasadom proporcjonalności i subsydiarności - jeśli jedno dobro, uprawnienie jest w danym stanie faktycznym ważniejsze - ma ono pierwszeństwo w ochronie. W tym przypadku byłaby to ochrona dóbr osobistych ofiar i ich najbliższych. Nie ma praw o charakterze absolutnym, no może poza zakazem tortur. Niejedna rodzina przeżywa wskutek zamieszczenia w Internecie tych zdjęć swojego rodzaju tortury.

Zresztą, o czym my tu mówimy. To nie powinno podlegać żadnym regulacjom, tu w grę wchodzi naturalna ludzka przyzwoitość. Dla mnie jest jasne jak słońce w Peru, że należy uszanować czyjąś godność, cześć, pamięć. Śmierć wcale nie powinna być tematem tabu, dobrze że się o niej  coraz częściej otwarcie mówi, tak jak o starości i innych trudnych kwestiach, które w dzisiejszym cukierkowym świecie są omijane. Ale nie należy naruszać sfery intymnej drugiego człowieka, okradać go z resztek powagi, doniosłości, szacunku. Nie rozumiem i nie zrozumiem tego zezwierzęcenia, tak jak do dziś nie rozumiem, dlaczego nikt nie przypierdzielił Super Expressowi takiej kary, żeby od razu zwinął interes, po tym jak okrasił przed laty jedną ze swoich okładek zdjęciem zabitego Waldemara Milewicza.

Pamięć jednocześnie należy, a już przynajmniej wypada szanować nie tylko dwa, trzy, sześć miesięcy po śmierci, ale także dwa, trzy a nawet sto lat po niej. Ciekawe jak autor słów "ile można współczuć ludziom, których się nie zna" czułby się na miejscu takich bliskich. Oby nigdy nie musiał się o tym przekonywać. Jakiejże erozji uległo proste "nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe".

Czasem tak jest, że człowiek uprawa tzw. overreacting, że niepotrzebnie się nakręca, denerwuje. Czasem jest jednakże i tak, że musi wyrzucić z siebie jak najprędzej to, co zatruwa mu mózg i zżera od wewnątrz, co niniejszym uczyniłem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz