1 września 2012

Make life easier

Serdecznie witam w podwojach mojego nowego bloga. Kończą się wakacje, i tak jak wszystkie stacje telewizyjne odświeżają ramówkę i dokonują liftingu swoich programów, tak i ja postanowiłem zmienić coś w moim kącie. A właściwie nie coś, lecz wszystko, gdyż przeprowadziłem się na zupełnie inną platformę i czuję się z tym doskonale.


Za pierwszym razem, gdy majstrowałem przy swoim blogu, jeszcze pod starym adresem, musiałem jedynie wprowadzić do niego więcej przejrzystości i prostoty, co by się go przyjemniej czytało. Tym razem przyczyną była narastająca chęć ucieczki, gdyż z onetem nie dało się już wytrzymać. Ten brak funkcjonalności przy używaniu, te powtarzające się błędy przy dodawaniu postów, ciągłe mieszanie stylów, czcionek, kolorów, wszystkiego ze wszystkim, ciągłe poprawki i szereg innych niedogodności, ech, szkoda gadać. Gdy zaczynałem pisać, wybrałem blogosferę onetu tylko dlatego, że już raz prowadziłem tam bloga - w zamierzchłych czasach, dla skądinąd niezwykle śmiesznego kabaretu Memento Mori. Wydawało mi się, że tak będzie najłatwiej i najwygodniej i na początku faktycznie było, ale później frustracja poczęła narastać. Nikomu nie polecam zakładać tam bloga, nawet w ramach "make life harder". Cóż, brzydka antyreklama (dla onetu, nie dla chłopaków z "mlh") no ale trudno, w moim odczuciu tak właśnie jest i nic na to nie poradzę.

W blogspocie natomiast zakochałem się od razu - jest tutaj wszystko czego blogującym potrzeba, a także wiele dodatkowych, przydatnych narzędzi, których brakowało mi wcześniej. Całość przyjazna i prosta w obsłudze, aż chce się działać. Fajnie się można tym wszystkim pobawić. Ciekawe gdzie i kiedy czeka mnie pierwszy zgrzyt:)

Zastanawiałem się, czy utrzymać dotychczasową nazwę bloga i doszedłem do ociekającego patosem wniosku, że to dobry moment, by jednak opuścić Kuźnię. W ten sposób, nieco przymuszony, stawiam cezurę swojemu pisaniu i zamykam pewien jego etap:) Licznik wpisów zatrzymał się tam na ładnych, okrągłych czterdziestu i nadal można będzie je czytać, gdyż póki co nie mam najmniejszego zamiaru likwidować starego bloga - za duży sentyment:) Nowa nazwa zaś wydaje mi się bardziej nowoczesna i trafniej ujmująca to, co się tutaj, czy w ogóle w sieci, dzieje. Albo sobie coś ubzdurałem z powodu niewyspania. Nieważne, jest jaka jest i nie każcie mi szukać w niej przesadnej głębi, bo przecież widać od razu, że się nie da. Chciałem dać "Californication", ale byłaby to ułomna kalka, poza tym pasowałoby to tutaj tak, jak Matei narty.

A zatem - nowy adres, nowa nazwa, nowy design, nowe pomysły, nowy Darth Vader ze swoimi złotymi myślami i tylko autor starszy i mądrzejszy (?) o prawie dwa lata - zobaczymy, co nam z tego wyjdzie. Pierwszą notkę już zdążyłem zamieścić, więc może nie będzie tak źle. Do zobaczenia? Do usłyszenia? Do przeczytania przez Was mojego kolejnego wpisu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz